polska syberia rosja odległość
Zaplanuj trasę z miejscowości Katowice do miejscowości Kaliningrad, Obwód Kaliningradzki, Rosja. Oceń odległość i wybierz jak najkrótszą drogę w Moto.Money.pl
Syberia / Shutterstock Reklama Nowe miasta na Syberii mogłyby powstać m.in. pomiędzy Brackiem a Krasnojarskiem oraz w rejonie Kanska i Lesosybirska w Kraju Krasnojarskim - ocenił minister
"Rosja chce utopić Ukrainę we krwi. Co pewien czas będzie składana oferta: przerwiemy to mordowanie, jeżeli się poddacie" - ocenił w rozmowie z PAP prof. Piotr Grochmalski, dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie. I dodał, że jeśli Putin ugrzęźnie na Ukrainie, dojdzie do pałacowego przewrotu na Kremlu i poleci jego głowa.
Siberia Sp. z o.o. (Polska) Główne obszary działalności: Transport Drogowy Towarów Pełna nazwa : Siberia Sp. z o.o. Data aktualizacji : 09 maja 2023
Gdzie jest Woroneż, gorod Voronezh, Obwód woroneski, Rosja, lokalizacja na mapie Rosji. Dokładne współrzędne geograficzne, szerokości i długości geograficznej — 51.6754966, 39.2088823. Woroneż znajduje się w strefie czasowej Czas moskiewski standardowy. Ludność według najnowszych danych — 848.8 tys. (0.6% całkowitej populacji
Application Of Single Phase Induction Motor. Widok z bliska szarej z daleka zielonej tajgi w rosie, ogromne stado koni liczące ze 200szt. chodzących bezpańsko w środku Syberii. Na koniec słońce, które budziło się i „wychodziło” z ziemi, tak wielkie i rozpalone, że… to po prostu trzeba zobaczyć. Widziałem wiele wschodów i zachodów słońca w różnych częściach Polski i Świata ale ten zapamiętam na zawsze. Przez nocny ok. 450-cio kilometrowy etap bezdrożami minęliśmy tylko jeden samochód – jednego Kamaza…. Odcinek od Chabarowska do Władywostoku to gładka droga asfaltowa i niezapomniane widoki zielonej Syberii. Co kilkadziesiąt km są parkingi z najazdami na których można zrobić drobny serwis aut (nawet ciężarowych). Ruch jest dosyć mały. Stacje paliw przy głównej drodze są dość często jednak chcąc zjechać w bok koniecznie trzeba mieć wszystkiego „pod korek”. Raz po kilkudziesięciu kilometrach jazdy zawracaliśmy do ostatniej miniętej stacji by nie ryzykować i to była dobra decyzja bo następnej stacji nie widzieliśmy przez 200km
W 1935 r. Ferdynand A. Ossendowski opublikował książkę „Mocni ludzie" – opowieść o losach porucznika Władysława Lisa, który za udział w wojnie polsko-rosyjskiej w 1831 r. zostaje skazany na wieloletnie zesłanie na Syberii. Perspektywa, wydawałoby się, nieciekawa, ale polski buntownik bynajmniej się nie załamuje. Wspierany przez ukochaną żonę niczym mityczny heros radzi sobie z wszelkimi przeciwnościami losu, a swoją pracowitością, prawością i nieugiętą postawą wobec skorumpowanych urzędników carskich zjednuje sobie przychylność i szacunek miejscowych ludów tubylczych. Małżeństwo polskich zesłańców niesie kaganek oświaty wśród Samojedów, a ci w zamian uczą Lisa trudnej sztuki przetrwania w tajdze. To obrazek niezbyt pasujący do tego, jak stereotypowo i nieco martyrologicznie wyobrażamy sobie losy syberyjskich zesłańców: wycieńczeni katorżniczą pracą ludzie, którzy latami wegetują w ekstremalnych warunkach, usychając z tęsknoty za krajem. O ile taka wizja jest bliska prawdy w kontekście deportacji stalinowskich, o tyle sytuacja zesłańców z czasów carskich była bardziej zróżnicowana. „Za cara" zesłanie nie zawsze było jedynie niszczącą katorgą – w drugiej połowie XIX w. dla wielu Polaków Syberia stała się prawdziwą szkołą życia i miejscem, gdzie mogli zrealizować swoje pasje naukowe, podróżnicze i ekonomiczne. Zwykle wyruszali na Syberię w kibitkach lub zesłańczymi etapami z wysokimi wyrokami za udział w powstaniu styczniowym. Kiedy po pewnym czasie reguły odbywania kary stawały się mniej uciążliwe, często już z własnej woli, zafascynowani przyrodą i możliwościami, jakie daje ta egzotyczna kraina, rozpoczynali pionierskie prace badawcze, stawali się świetnymi administratorami lub zakładali dobrze prosperujące przedsiębiorstwa. Zresztą polska diaspora na Syberii to nie tylko zesłańcy polityczni. Pamiętajmy, że większość ziem Polski do I wojny światowej znajdowała się w granicach imperium carów i wiele osób starało się wykorzystać możliwości, jakie dawało to olbrzymie państwo, w pełnej skali. W głąb Rosji, pod przymusem lub z własnej inicjatywy, migrował znacznie lepszy element ludzki niż na Zachód, głównie do Stanów Zjednoczonych. Wśród tych ostatnich dominowali prości, niepiśmienni chłopi z Podlasia i Galicji. Tymczasem na Syberię często trafiali ludzie wykształceni, z dobrych domów, szlachta, mieszczanie, przemysłowcy. Masowo wyjeżdżali tam na przykład polscy absolwenci uczelni technicznych. W rezultacie na początku XX w. polska diaspora za Uralem liczyła około 70 tys. osób. Prawdziwą polską kolonią stał się Irkuck. W jednym z numerów wydawanego w tym mieście miesięcznika „Sybir" ubolewano: „Wkrótce język polski wyruguje z użycia nasz język. Wszędzie w hotelach, sklepach i na ulicy słychać mówiących po polsku". Mimo tych utyskiwań polska kultura była w modzie. W sercach sporej grupy naszych rodaków tliła się pasja odkrywcza i podróżnicza. Gdyby urodzili się, powiedzmy, jako obywatele imperium brytyjskiego, realizowaliby swoje zainteresowania w Afryce, Azji lub na innych kontynentach. Pochodząc znad Wisły, takich możliwości nie mieli. I wtedy odkrywali Syberię – krainę równie ciekawą, egzotyczną i niezbadaną. Zygmunt Wójcik, wybitny historyk, który wiele lat poświęcił badaniom nad losami polskich sybiraków, napisał: „To właśnie tam wykazali się ogromną siłą woli, dzięki której – niemal jako samoucy – w ciężkich warunkach materialnych doszli do nienotowanych w skali światowej osiągnięć badawczych. Czym byliby, gdyby pozostali w kraju? Zan może pisałby mierne wiersze, Czerski byłby dobrym gospodarzem, jakich wielu, a Czekanowski, co najwyżej wykładowcą w jakimś podrzędnym uniwersytecie lub nauczycielem w szkole średniej. (...) Dzięki hartowi i ogromnemu zaangażowaniu się w pracy dla nieznanego regionu mogli w sposób maksymalny i w stosunkowo krótkim czasie dokonać odkryć na nienotowaną dotąd skalę. Czy można się dziwić, że po zwolnieniu z zesłania wracali (lub chcieli wracać) właśnie tam, by kontynuować rozpoczęte badania". Polacy przynosili w ten nieco zapomniany przez Boga i ludzi zakątek świata cywilizację europejską. Dlatego nie ma wielkiej przesady w stwierdzeniu, że Syberię podbili Rosjanie, a Polacy ją ucywilizowali. Polscy badacze Syberii zostawili wyraźny i bezcenny ślad w dziejach tej krainy. Świadczą o tym choćby liczne nazwy geograficzne wywiedzione od nazwisk polskich odkrywców. Polska awangarda Syberyjska kariera Benedykta Dybowskiego, rozpoczyna się w... celi śmierci X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej. Trafia tam 26 marca 1864 r. jako buntownik recydywista. Dybowski bowiem spełnia się w życiu w dwóch dziedzinach, jako naukowiec i jako konspirator. Gruntowne wykształcenie w zakresie medycyny i nauk przyrodniczych zdobywa podczas studiów na uniwersytetach w Dorpacie, Wrocławiu i Berlinie. Już wtedy aktywnie włącza się w działalność niepodległościową. W 1862 r. rozpoczyna pracę w Szkole Głównej w Warszawie, jednak jego kariera profesorska zostaje przerwana przez wybuch powstania styczniowego. Dybowski bierze w nim czynny udział – piastuje wysokie stanowisko komisarza Rządu Narodowego na Litwę i Białoruś. Od śmierci ratuje go fakt, że jest już uznanym na świecie badaczem. Jego niemieccy koledzy zoolodzy wykorzystują swoje znajomości u kanclerza Bismarcka, i za jego pośrednictwem wypraszają u cara zmianę wyroku. Zamiast stryczka Dybowskiego czeka 12 lat katorgi. Trafia do Irkucka, a następnie Siwakowej i Czyty. Polski naukowiec okazuje się prawdziwym twardzielem. Przez pierwsze dwa lata władze carskie nie odpuszczają mu i dzień w dzień musi wykonywać katorżniczą pracę. Mimo to znajduje jeszcze siły, aby prowadzić badania nad bajkalską fauną i już wtedy odkrywa wiele nieznanych gatunków ryb, płazów i skorupiaków. Od roku 1866 jego sytuacja nieco się poprawia: przenosi się do Darasunia, gdzie znajduje pracę jako lekarz zdrojowy. Od roku w badaniach pomaga mu inny polski zesłaniec Wiktor Godlewski, przyrodnik i ornitolog, który staje się jego prawą ręką i najbliższym towarzyszem. Godlewski potrafi nie tylko wspomóc Dybowskiego w naukowych analizach, ale wykazuje się również niespożytą inwencją w konstruowaniu przyrządów badawczych. Wszystko to bardzo się przydaje, gdy w 1868 r. władze rosyjskie zamieniają im karę katorgi na przymusowe osiedlenie. Dybowski i Godlewski przenoszą się do Kułtuku, gdzie budują małą stację naukową. Mimo że dysponują jedynie prymitywnymi przyrządami badawczymi, z wielkim zapałem rozpoczynają pionierskie badania Bajkału, Angary i Selengi. Bajkał, zwany błękitnym okiem Syberii – najgłębsze i najstarsze (liczące 25 milionów lat) jezioro na świecie – uważane jest w czasach Dybowskiego za akwen ubogi w faunę i florę. Polski naukowiec szybko udowadnia, że jest zgoła inaczej – odkrywa 116 nowych gatunków skorupiaków z rzędu obunogów i sześć nowych gatunków ryb. W ciągu dziewięciu lat spędzonych w Kułtuku Dybowski i Godlewski nie ograniczają się wyłącznie do badania Bajkału. Organizują także kilka wypraw w inne części Syberii, w trakcie których docierają do krajów Amurskiego, Ussuryjskiego, doliny rzek Onon i Arguni. Organizują także wielką ekspedycję badawczą wzdłuż Amuru i docierają na Kamczatkę. Dybowski odkrywa wtedy między innymi nieznany gatunek jelenia, zwanego dziś jeleniem Dybowskiego. W latach 1872–1874 do wypraw badawczych Dybowskiego dołącza jeszcze jeden polski zesłaniec – Michał Jankowski. „Był szlachcicem w Polsce, zesłańcem na Syberii, dom i sławę znalazł w Kraju Ussuryjskim. To, co zebrał, niech będzie przykładem dla przyszłych gospodarzy tej ziemi" – taki napis widnieje na pomniku polskiego badacza w miejscowości Bezwierchowo, na półwyspie nazwanym jego nazwiskiem. Dybowski i Jankowski spotkają się po raz pierwszy w Siwakowej, gdzie Jankowski dociera piechotą, skazany za udział w powstaniu styczniowym na osiem lat zesłania. Na potrzeby wspomnianej wyprawy buduje łódź, która otrzymuje nazwę „Nadzieja". W 1873 r. polscy odkrywcy rzeką Argun docierają do Amuru, którym następnie dopływają do ujścia rzeki Ussuri. Dalsze losy Jankowskiego związane są z Władywostokiem, gdzie najpierw pełni funkcję zarządcy w kopalni złota, a później rozkręca własny interes – zajmuje się między innymi hodowlą jeleni i koni, buduje fabrykę wyrobów skórzanych i zakłada księgarnię. Nie wygasa w nim jednak naukowa ciekawość – prowadzi eksplorację przyrodniczą i dostarcza liczne okazy fauny i flory do muzeów rosyjskich i europejskich. Nazwisko Jankowskiego jest także znane archeologom. W 1880 r. Polak jako pierwszy przeprowadza w rejonie u ujścia rzeki Sidemi prace archeologiczne, odnajdując wiele przedmiotów będących wytworem nieznanego ludu. Od 1972 r. starożytna kultura zamieszkująca Kraj Ussuryjski w okresie VIII–III nosi nazwę „kultury Jankowskiego". Jeszcze podczas pobytu w Siwakowej, a potem w Darasuniu Dybowski spotyka się z Aleksandrem Czekanowskim. Znają się jeszcze z czasów wspólnych studiów na uniwersytecie w Dorpacie. Czekanowski jest wybitnym geologiem i paleontologiem i zesłanie nad Bajkał (oczywiście za udział w powstaniu styczniowym) staje się dla niego szansą na przeprowadzenie niezwykle ciekawych badań. Rozpoczyna je zresztą już podczas transportu na Sybir. Gromadzi i analizuje cenne zbiory przyrodnicze, używając prowizorycznej lupy zrobionej ze stłuczonego korka do karafki. Pierwsze lata zesłania to dla Czekanowskiego katorżnicza praca w osadach położonych nad Inogdą, Turą i Angarą i... jednocześnie intensywne badania geologiczne i meteorologiczne na tym terenie. Rok 1868, podobnie jak Dybowskiemu, przynosi mu zmianę katorżniczej pracy na przymusowe osiedlenie. W 1871 r. wspólnie z Wiktorem Godlewskim oraz Benedyktem Dybowskim eksploruje północną część jeziora Chubsuguł w Mongolii. Największy plon naukowy przynoszą mu jednak trzy wielkie wyprawy geograficzne. Pierwsza, zorganizowana w 1873 r., obejmuje badaniami teren dorzecza Dolnej Tunguzki, druga wyrusza w 1874 r. w celu zbadania nieznanej dotąd rzeki Oleniok, trzecią Czekanowski kieruje w 1875 r. do ujścia Leny. W ciągu trzech lat przebywa 25 tys. km, eksplorując nieznane obszary Syberii. Podczas swojej krótkiej, ale błyskotliwej kariery gromadzi olbrzymie zbiory przyrodnicze, jednak dla nauki największą wartość ma wyjaśnienie przez niego struktury geologicznej olbrzymich obszarów wschodniej Syberii, jednej z najstarszych części skorupy ziemskiej. Niestety, w 1876 r. w Petersburgu popełnia samobójstwo. Jego imię nosi pasmo górskie w Jakucji, osada w pobliżu Bracka nad Angarą, 23 skamieliny flory i fauny kopalnej, pięć gatunków flory współczesnej, np. modrzew Czekanowskiego, oraz dwa gatunki ryb. Polscy zesłańcy mocno się wspierają. Być może gdyby nie pomoc Czekanowskiego i Dybowskiego, nigdy nie rozbłysłaby gwiazda innego wybitnego badacza i odkrywcy syberyjskich terra incognita – Jana Czerskiego. W 1863 r., przed samą maturą, zostaje on aresztowany i wywieziony na Syberię za udział w powstaniu styczniowym oraz skazany na karną służbę wojskową w batalionie liniowym w Omsku. Chorowity młodzian już w 1869 r. zostaje zwolniony do cywila, jednak bez prawa powrotu do kraju; zajmuje się więc samokształceniem w zakresie nauk przyrodniczych. W 1871 r. przybywa do Irkucka, gdzie rozpoczyna pierwsze badania, głównie pod kierunkiem Aleksandra Czekanowskiego. Dzięki pomocy Benedykta Dybowskiego zostaje bibliotekarzem syberyjskiego oddziału Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego (RTG) oraz kustoszem i konserwatorem jego muzealnych zbiorów. W latach 1871–1883 na zlecenie towarzystwa odbywa liczne podróże – w góry Sajanu Wschodniego, w dolinę rzeki Irkut, nad Dolną Tunguzkę – oraz prowadzi badania geologiczne w Irkucku i Syberii Wschodniej. W 1877 r. rozpoczyna najważniejszą pracę swego życia – zamierza zbadać geologicznie całe wybrzeże Bajkału i wyjaśnić genezę powstania jeziora. Jednym z jego największych sukcesów jest stworzenie mapy geologicznej strefy brzegowej jeziora, która do dziś jest niezastąpiona podczas prac badawczych prowadzonych w tym rejonie Syberii. W 1891 r. wraz z żoną Mawrą oraz synem Aleksandrem wyrusza na wschód Syberii, w dorzecze rzeki Kołymy. Trudy podróży okazują się zbyt duże dla chorego na serce badacza. Umiera 25 czerwca 1892 r. „Ogarnięty pasją naukową wybiegał ze swoimi badaniami daleko w przyszłość. (...) Nikogo z polskich badaczy Syberii nie wyróżniono taką liczbą nazw na mapach jak właśnie tego badacza. Jego imieniem nazwano dwa szczyty w Górach Bajkalskich, przełęcz, nizinę, wodospad, wygasły wulkan, ulicę w Moskwie, miasteczko nad Kołymą" – pisze z uznaniem o dokonaniach Czerskiego znany podróżnik Jacek Pałkiewicz w swojej książce o Syberii. Przełomowy w karierze Czerskiego 1877 r. sporo zmienia także w życiu Dybowskiego i Godlewskiego. Otrzymują wtedy zgodę na powrót do Polski. Godlewski kupuje mały majątek na Mazowszu i nigdy więcej nie wraca na Syberię. Inaczej Dybowski – raz rozbudzona pasja eksploratora i odkrywcy pozwala mu wytrwać w Warszawie niespełna rok. Po półrocznej podróży przez Syberię przybywa w czerwcu 1879 r. na Kamczatkę, gdzie obejmuje stanowisko lekarza okręgowego w Pietropawłowsku. Przebywa tam przez sześć lat, pomaga chorym na syfilis i trąd i jednocześnie prowadzi badania zoologiczne oraz antropologiczne. Eksploruje także archipelag Wysp Komandorskich, szczególnie największą z nich – Wyspę Beringa. W 1884 r. powraca do ojczyzny i obejmuje Katedrę Zoologii na Uniwersytecie Lwowskim. Umiera w 1930 r. W nauce dedykowano mu kilkadziesiąt nowo odkrytych i opisanych zwierząt żyjących w Bajkale i innych środowiskach Azji i Europy. Dwa szczyty na Wyspie Beringa Józef Morozewicz nazywa Górami Dybowskiego. Zrozumieć innego Polscy naukowcy mają także olbrzymie zasługi w zbadaniu i zachowaniu śladów ludów tubylczych Syberii. Warto podkreślić, że ich metody badawcze, niezależnie od epoki, w której były prowadzone, cechuje zawsze olbrzymi szacunek dla ludzi, których tajemnice próbują zgłębiać. Nawet dziś nie jest to zjawisko całkowicie powszechne, a 100, 200 czy 300 lat temu odkrywcy, którzy traktowali podbijane ludy podmiotowo, byli wyjątkami potwierdzającymi niezbyt chwalebną regułę. Autorem najstarszego w języku polskim opisu Syberii jest Adam Dłużyk Kamieński, który trafia do niewoli rosyjskiej w 1660 r. Jako pierwszy cudzoziemiec przebywa wśród Jakutów, w swoim diariuszu zostawia liczne opisy ich kultury duchowej i materialnej. Bezcennym źródłem dotyczącym tego ludu, a także Czukczów i Kamczadali, są także wspomnienia Ludwika Bończy Sienickiego, który w 1707 r. dostaje się do niewoli rosyjskiej w bitwie pod Bychowem. Zostaje zesłany do Tobolska, a stamtąd do Jakucka, gdzie przebywał do 1722 r. Kolejnym polskim etnografem z przypadku jest Józef Kopeć. W 1794 r. zostaje wzięty do niewoli w bitwie pod Maciejowicami i w 1795 r. zesłany na Kamczatkę, gdzie przebywa kilka lat. Jego dziennik zawiera pierwszy polski opis Kamczatki, a także informacje etnograficzne o Czukczach, Jakutach i Buriatach, wzbogacone oryginalnymi rysunkami. Bardzo ciekawe opisy życia Tunguzów są z kolei dziełem Faustyna Ciecierskiego, który zostaje zesłany na Syberię niedługo po Kopciu. Następne pokolenia kontynuują dzieło swoich poprzedników. Najpiękniejszą frazę uzasadniającą zainteresowanie ludami tubylczymi Syberii zapisuje Wacław Sieroszewski: „Czy warto czytać lub pisać tak grubą książkę o Jakutach, narodzie tak małym i dalekim? W drobnej kropli rosy wszechświat się czasami odbija". Sieroszewski w 1879 r. zostaje skazany za działalność niepodległościową na ośmioletnie osiedlenie w Wierchojańsku w Syberii Wschodniej. Zamieszkuje z Jakutką Ariną Czełbą-Kysą i ma z nią córkę Marię. W 1883 r. w wyniku nieudanej próby ucieczki zostaje skazany na zesłanie do Sriedniekołymska i wieczyste tam zamieszkanie. Tam zaczyna pisać powieści i prace naukowe dotyczące Jakutów i innych ludów syberyjskich. W 1898 r. powraca z zesłania do Warszawy, ale udział w demonstracji patriotycznej powoduje, że ponownie trafia na Syberię. W 1904 r. organizuje wyprawę na Hokkaido, do której przyłącza się inny słynny polski badacz, brat Józefa Piłsudskiego, Bronisław (o którym obszernie w tym numerze pisze Paweł Łepkowski). Na własną rękę Tajemnicza zauralska kraina nieustannie rozpalała wyobraźnię wielu Polaków. Jak już wcześniej wspomniałem, wielu z nich ruszało na Wschód z własnej nieprzymuszonej woli, szukając tam pieniędzy lub przygody. Jednym ze sposobów na poznanie egzotycznych krain była kariera w zaborczej armii. Taką drogę wybrali Leon Barszczewski i Bronisław Grąbczewski, postaci niezwykle ciekawe, barwne, a jednocześnie bardzo zasłużone w zapełnianiu białych plam na mapach Azji. Leon Barszczewski po odbyciu służby w guberni chersońskiej i w Besarabii w 1876 r., zgłosił się na ochotnika do oddziału topograficznego, który stacjonował w świeżo podbitym przez Rosjan Turkiestanie. Jego zadaniem było wytyczenie dróg do Chin i Afganistanu. Barszczewski fascynował się fotografią, której tajniki zgłębił u znanego rosyjskiego malarza i fotografa Mikołaja Osipowa. Z aparatem w ręku poznawał okolice Samarkandy i szlaki wiodące w Góry Hisarskie i do Buchary. Podczas jednej z takich wypraw odkrył ruiny starożytnej Samarkandy w rejonie Afrasiab. Po wojnie z Japonią przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Polsce. Oskarżony o sprzeniewierzenie pułkowych pieniędzy popełnił samobójstwo. Ochotnikiem w armii carskiej był także Bronisław Grąbczewski. Pasję odkrywczą rozbudziła w nim ekspedycja nieznanego jeszcze wówczas Nikołaja Przewalskiego, Rosjanina o polskich korzeniach, w której wziął udział w 1875 r. W roku 1885 podjął serię wielkich wypraw badawczych – penetrował góry Tien-szan, Karakorum i Tybet. W 1888 r., służąc w Ferganie, wziął udział w tzw. wielkiej grze – przeprowadził dywersję skierowaną przeciw emirowi Abdur Rahman Chanowi, popieranemu przez Brytyjczyków. „Przy okazji" zbadał zupełnie nieznany ówcześnie dach świata Pamir, część Hindukuszu, Afganistan, dopływy Indusu, górny bieg Tarymu, księstwo Hunza i grzbiet Kaszgaru należący wtedy do Chin. Swoje wyprawy badawcze kontynuował do końca XIX w. Grąbczewski był człowiekiem, który umiał radzić sobie z największymi przeciwnościami. „W czasie trudnej wyprawy wiodącej przez obszary pokryte wiecznymi śniegami napotkał ekspedycję swojego brytyjskiego rywala, kapitana Francisa Edwarda Younghusbanda (...). Prosił go o wsparcie w staraniach o zezwolenie na przezimowanie w zarządzanym przez Brytyjczyków okręgu Ladak. Władze jednak odmówiły i eksplorator zmuszony był do długotrwałego morderczego odwrotu w skrajnie niebezpiecznych warunkach" – pisze Jacek Pałkiewicz. Wróćmy jeszcze na Sachalin. Spoglądając na mapę półwyspu, odnajdziemy swojsko brzmiącą nazwę – półwysep Bohdanowicza. Został tak nazwany przez sowiecką wyprawę geograficzną z 1946 r. na cześć wybitnego polskiego geologa i badacza Syberii Karola Bohdanowicza, który jest uznawany za ojca geologii Syberii. Swoją karierę rozpoczął od badania złóż kopalin oraz warunków geologicznych południowej Syberii na trasie budowy Kolei Transsyberyjskiej między Tomskiem a Irkuckiem. Odkrył zagłębie węgla kamiennego w okolicach Czeremchowa oraz złoża nefrytu w dorzeczu Angary, soli kamiennej i rud żelaza oraz złoża złota, nad Morzem Ochockim, Amurem, na Kamczatce i Półwyspie Czukockim. Był współtwórcą mapy topograficznej i geologicznej Kamczatki, za którą został nagrodzony Złotym Medalem na Wystawie Światowej w Paryżu w 1900 r., a także pierwszych relacji o czynnych wulkanach Kamczatki; dokonał licznych odkryć lodowców i źródeł mineralnych. Poza przylądkiem na Sachalinie jego imieniem nazywano lodowiec w Górach Środkowych na Kamczatce, miejscowość na Syberii oraz wulkan na wyspie Paramuszyr (Kuryle). Wkład Polaków w zbadanie azjatyckiej części Rosji trudno przecenić. Publikacja RTG wydana z okazji półwiecza instytucji (1895) wymienia sto kilkadziesiąt polskich nazwisk badaczy, głównie zesłańców politycznych, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w jej annałach. Na zakończenie wspomnijmy więc jeszcze o kilku z nich. Tomasz Zan, przyjaciel Adama Mickiewicza, na zesłaniu prowadził cenne badania w Kazachstanie, gdzie odkrył pokłady złota. Znaczne zasługi dla poznania naukowego Azji Środkowej położył Władysław Massalski, jedyny Polak trzykrotnie odznaczony przez RTG. Leon Hryniewiecki, lekarz garnizonu stacjonującego na Wyspach Komandorskich, okazał się z kolei znakomitym przyrodnikiem i etnografem, eksplorując Nową Ziemię i poznając obyczaje Czukczów. Lekarz Julian Talko-Hryncewicz prowadził badania antropologiczne wśród Tunguzów, Buriatów i Mongołów. Farmaceuta Ferdynand Karo, który w 1887 r. z własnej woli wyjechał do Irkucka, spędził na Syberii prawie 25 lat, kompletując bezcenne zielniki zawierające 18 tys. okazów roślin. Wielkie zasługi w światowej nauce położyli także antropolodzy: Maria Antonina Czaplicka i Stanisław Poniatowski. Ten ostatni jest autorem bezcennych rozpraw o Nanajach i Oroczonach. Dokonania polskich podróżników, odkrywców i naukowców trafnie podsumował Jacek Pałkiewicz: „Odnajdując w sobie żyłkę odkrywców, pracowali w prymitywnych, wymagających nieprzeciętnego hartu ducha warunkach. Odcięci od warsztatu naukowego, zmagając się z przeciwnościami surowej natury, nie mówiąc o braku funduszy, wykazali w swojej niezmordowanej aktywności zdumiewający wysiłek pionierski. (...) Pełni inicjatywy wtapiali się w miejscową społeczność, zyskując powszechny szacunek i sympatię. Byli cennym nabytkiem dla miejscowej administracji, bo przynosili do odciętej od reszty świata Syberii europejską cywilizację i wpłynęli znacząco na rozwój tej części Azji. Aż podziw bierze, że ludzie ci, znajdujący się w tak trudnych warunkach materialnych, dokonali w stosunkowo krótkim czasie tylu wyjątkowych odkryć na skalę światową. Bez przesady można stwierdzić, że te niekwestionowane naukowe i cywilizacyjne zasługi stworzyły podwaliny nowoczesnej wiedzy o Syberii". Korzystałem z: „Polscy badacze Syberii", praca zbiorowa, PAN, Warszawa 2008; Jacek Pałkiewicz, „Syberia", Warszawa 2014; Zygmunt Librowicz, „Polacy w Syberii", Wrocław 1993.
Prezydent Rosji Władimir Putin wysłał prawie 100 tys. ukraińskich uchodźców tysiące kilometrów od ich domów, aby osiedlili się w odległych zakątkach Rosji, w tym na Syberii i za kołem podbiegunowym – podaje brytyjski dziennik „The Independent”, powołując się na dokumenty Kremla. „W zeszłym miesiącu Moskwa wydała nadzwyczajny nakaz przeniesienia 95 739 osób z Federacji Rosyjskiej, Ukrainy, Doniecka i Ługańska na odległość prawie 9 tys. km od ich domów” – alarmuje gazeta. Od wybuchu wojny Rosjanie masowo porywają, przetrzymują w niewoli, torturują i przesłuchują mieszkańców ukraińskich miast. Dekret stwierdza, że „biorąc pod uwagę obecną sytuację” na Ukrainie, Federacja Rosyjska „zatwierdza przesiedlenie” obywateli na teren „podmiotów składowych Federacji Rosyjskiej” i zwraca się do władz o „zapewnienie przyjęcia” dla 95 739 osób.
Syberia – dziki wschód Rosji Możliwość komentowania Syberia – dziki wschód Rosji została wyłączona Anashenskiy, Krivinskiy, Las Kaiskaya, Ocean Arktyczny, Shushenskiy Bor, Syberia, Syberia ciekawostki, Syberia informacje, Syberia lasy, Syberia miasta, Syberia mieszkańcy, Syberia przyroda, Syberia Rosja, Syberia zwierzęta, Ural Syberia ciekawostki Syberia jest krainą geograficzną położoną w większości na terenie Rosji. Rozciąga się od gór Ural na zachodzie aż do rozlewiska wód Oceanu Arktycznego i Spokojnego na wschodzie. Choć jej granice nie są z góry usystematyzowane, to jej powierzchnia ma ponad 10 mln km2. Uważana jest za krainę nieprzyjazną mieszkańcom, choć w dużej mierze jest to krzywdzący pogląd. Syberia pełna jest urokliwych miejsc, niezmienionych działalnością człowieka Syberia w większości pokryta jest tundrą i tajgą, które charakteryzują się zimnym klimatem. To tutaj znajduje się niemal ¼ całkowitej, światowej powierzchni lasów. Miejscami najbardziej cenionymi przez podróżników są: • Las Kaiskaya, • Shushenskiy Bor, • Las Krivinskiy, • Las sosnowy Anashenskiy. Góry Atłaj na Syberii Rezerwatów przyrody i parków krajobrazowych jest tu znacznie więcej. Niemal cała północna część Rosji pokryta jest jeziorami czy rozlewiskami – wiele z nich łączy się z Morzem Arktycznym. To właśnie tutaj znajduje się słynny Bajkał, zwany Morzem Syberii. Krajobrazu dopełniają góry wiecznie pokryte śniegiem. Mówi się, że jest to Dziki Wschód i jest to stwierdzenie prawdziwe. Na terenie całej krainy znajdują się jedynie 182 miasta, a tylko 32 z nich liczy ponad 100 tysięcy mieszkańców. Niemal wszystkie położone są jednak na południu Syberii. Część północna pozostaje prawie całkowicie niezamieszkana przez człowieka. Dzikie zwierzęta Syberii Syberia jest bardzo różnorodna pod względem mieszkających w niej zwierząt. Na północy dominują odporne na mrozy gryzonie. Nieprzyzwyczajone do obecności człowieka, są możliwe do podejrzenia z bezpiecznej odległości. Lasy przemierzają renifery, wilki, łosie i niedźwiedzie. Zapuszczają się one nawet do dużych miast, takich jak Irkuck. Ludzie traktowani są przez nie jak goście, a nie rdzenni mieszkańcy. Najciekawszymi stworzeniami, na które można natrafić w lasach, są z pewnością tygrysy syberyjskie czy lamparty amurskie – koty zagrożone wyginięciem. Ich populację szacuje się jedynie na kilkaset sztuk, a na terenach Syberii mogą żyć nie niepokojone przez człowieka. Miasto Omsk i jego zabytki w zimowej scenerii. Syberia ciekawostki Samotne wioski, w których hula wiatr Wielu rdzennych mieszkańców Syberii przeniosło się do najbliższych miast w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Wspomnieniem po nich są opustoszałe wioski – bardzo często bezimienne. Coraz śmielej wkracza do nich przyroda, starając się odebrać to, co jej zabrano. W niektórych osadach dalej można spotkać nielicznych mieszkańców – czasem tylko jednego czy dwóch, którzy się ostali. Żyją tak, jak przed wiekami: bez prądu, maszyn czy pospolitych u nas urządzeń gospodarstwa domowego. Zajmują się hodowlą bydła i rolą – o ile warunki klimatyczne na to pozwalają. Te wszystkie elementy tworzą wyjątkowy i niespotykany krajobraz dzikiej Rosji i jej mieszkańców. Syberia jest jednym z nielicznych obszarów na świecie, gdzie można spotkać pierwotną i nienaruszoną przyrodę, która nie zmieniła się od kilku tysięcy lat. To miejsce, gdzie każdy podróżnik musi przyjechać choć raz w życiu. Syberia ciekawostki: (c) SuperPolonia + Zobacz też: >Ciekawostki o Laponii
30 kwietnia 2020, 07:30 Energetyka Zmniejszyliśmy wwóz węgla do Polski o 66 procent. Rosyjska strategia zwiększenia wydobycia odsunie się w czasie – powiedział Iwan Gepting, prezes KTK Polska, w rozmowie z – Uważam, że w przyszłości w Polsce to rodzimy węgiel będzie podstawą, a węgiel zagraniczny, w tym ten z Rosji nie zajmie dominującej pozycji na rynku. Możemy tylko uzupełniać lukę w bilansie zapotrzebowania – mówi. Jeśli już agencja Regnum zbliżona do rosyjskiego rządu pisze, że jest kryzys węglowy, to znaczy, że jest źle. W samym tylko marcu wydobycie w odkrywkach w Kuzbasie spadło z 21,3 do 18,6 mln ton, co ma być nie tylko winą koronawirusa, ale i odwrotu UE od węgla. Iwan Gepting, prezes KTK Polska: To prawda, my także zmniejszyliśmy wydobycie w związku z malejącym popytem na węgiel. Główny region wydobywczy Rosji to Zachodnia Syberia: Kuzbas, Krasnojarsk i Chakasja. Te regiony znajdują się w podobnej odległości od portów na wschodzie i zachodzie kraju. Do tej pory w sprzedaży zachowana była równowaga w tych kierunkach. Natomiast 2019 rok pokazał spadki na kierunku zachodnim – zarówno w zakresie ilości, jak i cen. W związku z tym staramy się zwiększyć sprzedaż na wschód, ale tu najważniejszą rolę odgrywają czynniki logistyczne i ograniczona przepustowość kolei – pociągi mają do pokonania aż 6000 km. Syberia Zachodnia nie może więc sprzedać całego swojego wydobycia na wschód, choć w Azji popyt na węgiel nie spadł tak jak w Europie, ale jednak ceny spadły. Czy 2020 rok spisujecie już na straty? Odbicia należy się spodziewać optymistycznie w 2021 czy 2022 roku? Trudno dzisiaj prognozować rozwój sytuacji na rynku węgla. Ten rok z pewnością wpłynie negatywnie na wszystkich producentów węgla. To, co wydarzy się na rynku później, w dużej mierze będzie zależało od możliwości spółek, ich marginesu bezpieczeństwa oraz poduszki finansowej. Nasza spółka jest obecna na wszystkich rynkach, gdzie sprzedawany jest węgiel energetyczny wydobywany w Rosji i mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie ma w tej chwili żadnego rynku, na którym wynik finansowy byłby dodatni. Aktualnie należy minimalizować straty. Niektóre firmy wydobywcze się zamykają, wiele z nich całkowicie wstrzymało inwestycje. Jesteśmy spółką wydobywczą, nie tylko handlową i jeśli na rok wstrzymamy inwestycje, to konsekwencje będziemy odczuwali przez kolejne 2-3 lata. Technologicznie nie będzie możliwości zwiększenia wydobycia bez nowych inwestycji. No właśnie, a według rządowej strategii rozwoju energetycznego Rosja ma zwiększyć produkcję krajową węgla kamiennego do 448-530 mln ton w perspektywie 2024 roku oraz do 485-668 mln ton w 2035 roku. Do tego w planie jest podwojenie eksportu. To będzie możliwe? Obecna sytuacja prawdopodobnie spowoduje przesunięcie tych planów o dwa, trzy, a może nawet cztery lata. Odtworzenie produkcji nie jest aż tak długim procesem, jednak podstawową kwestią pozostaje infrastruktura transportowa. Jeśli kolej zwiększy przepustowość na rynki azjatyckie, które są bardzo chłonne, to tę przepustowość może zająć węgiel. Dziś nasz udział tam jest nieznaczny, ale widzimy na wschodzie potencjał rozwoju. Tak naprawdę, gdyby infrastruktura na to pozwalała, to można byłoby cały wydobywany w Rosji węgiel skierować na azjatyckie rynki. Czy oznacza to intensyfikację eksportu właśnie na Wschód, nie na Zachód? Zgadza się. Nie widzimy innych kierunków, gdzie można zwiększyć eksport węgla. W Europie popyt na węgiel się kurczy. Państwa firma sprzedaje w Polsce średnio 2,5 mln ton węgla rocznie. Jak będzie w tym roku biorąc pod uwagę nie tylko koronawirusa, ale i ciepłą zimę oraz leżące na zwałach polskich kopalń ponad 7 mln ton surowca? Trudno o konkretne szacunki, ponieważ ani my, ani nawet nasi klienci w energetyce nie znają zapotrzebowania na surowiec. KTK działa na rynku polskim ponad 10 lat. Od 7 lat jesteśmy tu obecni jako spółka zależna – KTK Polska. Przez cały czas naszej obecności na rynku polskim obserwujemy wahania – pojawiały się zarówno nadwyżki, jak i niedobory węgla. Były lata, gdy sprzedawaliśmy 3,5 mln ton węgla rocznie, były i takie, że ta sprzedaż utrzymywała się na poziomie 0,9 mln ton. W tym roku przewidujemy, że będzie to około 1,5-1,7 mln ton. Uważam, że w przyszłości w Polsce to rodzimy węgiel będzie podstawą, a węgiel zagraniczny, w tym ten z Rosji nie zajmie dominującej pozycji na rynku. Możemy tylko uzupełniać lukę w bilansie zapotrzebowania. Patrząc na dane statystyczne, wwóz węgla z Rosji do Polski zmniejszył się w pierwszym kwartale o 53 procent w stosunku do tego samego kwartału w roku ubiegłym. W przypadku naszej firmy wolumen dostaw węgla do Polski spadł o 66 proc., co nie jest tożsame ze spadkiem sprzedaży, która zmniejszyła się o ok. 30 proc. Obecnie nie widzimy sensu dostaw surowca i robienia zapasów. Dostarczamy więc tylko tyle węgla, ile możemy sprzedać. Najwięcej bowiem kosztuje nas logistyka – to 72-80 procent finalnej ceny węgla dla klienta. Nie wydajemy środków na przewóz węgla, który nie zostanie sprzedany. Jak w Kuzbasie udaje się utrzymać niskie koszty wydobycia? To przyroda. Lokalizacja złóż w Kuzbasie jest niepowtarzalna. Do tego infrastruktura wydobywcza, która została wcześniej przygotowana. Koszty wydobycia na Syberii Zachodniej są jednymi z najniższych na świecie. Dysponujemy kopalniami odkrywkowymi, a nie głębinowymi. To nas różni od polskich kopalń – w Kuzbasie w zasadzie nie ma kopalń, które wydobywają tak głęboko jak te w Polsce. Byłoby to nieopłacalne ze względu na wysokie koszty dostarczania paliwa na odległe rynki zbytu, a jak wspominałem wcześniej – to właśnie logistyka jest największym kosztem. Wielokrotnie w UE, w tym w Polsce, podnoszony był temat dotowania rosyjskiego węgla, czy to wydobycia, czy to transportu przez państwowe koleje RŻD, sama o tym wielokrotnie pisałam. Mógłby się Pan do tego odnieść? Nie spotkałem się z tym, by władze państwowe czy lokalne finansowały w Rosji wydobycie węgla. Nie znam żadnej spółki węglowej w Rosji, w której Skarb Państwa miałby swoje udziały. Ta branża została już dawno całkowicie sprywatyzowana. Owszem, korzystamy z państwowych kolei rosyjskich, ponieważ cała infrastruktura kolejowa należy do państwa. Ale RŻD to spółka akcyjna, ma obowiązek publikować dane finansowe. Gdyby dotowali przewóz węgla, notowaliby także straty w bilansie. Węgiel nie jest najbardziej opłacalnym towarem do przewozu. Podobnie jest zresztą także w Polsce. To ładunki masowe, ale marża na tym przewozie jest niewielka. O dotowaniu przewozów węgla w Rosji również nic mi nie wiadomo. Są oczywiście pewne elementy stymulacji, ale są one związane z rynkiem. Na przykład teraz, gdy wszyscy ruszyli z towarami na Daleki Wschód, powinien zostać wprowadzony system dostępu do infrastruktury kolejowej – krótko mówiąc – im więcej sprzedasz na Zachód, tym więcej będziesz mógł wozić na Wschód. Przez ponad 2,5 roku opisywałam z Michałem Potockim import antracytu z okupowanego Donbasu, który przyjeżdżał do Polski na rosyjskich dokumentach, a pieniądze z tego procederu finansowały wojnę. Kilka lat temu minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak zapowiadając embargo na rosyjski węgiel powiedział, że kupowanie tego paliwa finansuje wojny Putina. Czy brali Państwo pod uwagę, że takie rozwiązanie może zostać wprowadzone? Polityka nie leży w obszarze zainteresowań naszej firmy, w związku z czym trudno nam komentować polityczne oświadczenia. Nasza optyka skupiona jest na rynku – jest popyt, jest podaż. Rosyjski węgiel będzie obecny w Polsce pod warunkiem, że będzie dla niego miejsce, a my to miejsce widzimy dla siebie i innych dostawców. Polska ze względu na położenie geograficzne jest w stanie dywersyfikować dostawy surowca, ma lądowe i morskie przejścia graniczne. Argumenty mówiące o tym, że Polska może być uzależniona od rosyjskiego węgla są niewłaściwe. Tu główną rolę odgrywa ekonomia. Teraz dla wielu spółek energetycznych korzystny byłby zakup węgla dostarczanego drogą morską, ponieważ handel morski opiera się na indeksach, a ich wartość spadła do poziomów nigdy nienotowanych. W 2019 roku sytuacja była zupełnie odwrotna. Wtedy korzystne było kupowanie węgla po cenach niepowiązanych z indeksem, co promowało dostawy kolejowe. W żadnym innym kraju nie ma tylu podmiotów działających na rynku węgla, co w Polsce. Dlatego nie da się go zdominować przez jedną firmę, czy nawet przez jeden kraj dostaw. A embargo może doprowadzić tylko do jednego – wzrostu cen węgla. Rozmawiała Karolina Baca-Pogorzelska
polska syberia rosja odległość